fot. Inga Czubak-Paluch
„Co jest śmieszne” – 2011 rok.
Czy śmiejąc się do rozpuku, znajdujemy czas na przemyślenie tego, z czego się śmiejemy? Czy choć raz byliśmy w sytuacji, w której ktoś nam opowiada żart, a my drżymy z lęku, że żart nas nie rozbawi? I jak w tej sytuacji się zachować? Udawać śmiech? A może tylko rzucić komentarzem: „Aaa… znam to”? Czy to, co śmieszy nas w życiu prywatnym, może być zabawne również na scenie? Czy zabawny, znaczy to samo co śmieszny? Czy widząc po raz setny ten sam skecz, nadal można się ubawić? Czy jeśli ubawić już nie, to czy da się go szanować? Czy śmieszą nas miny, tekst czy świadome aktorstwo? A może śmieszy, ale zupełnie odwrotnie?
Niektóre z tych pytań Hrabi zadaje sobie w programie „Co jest śmieszne”. Zastanawiające jest bowiem, co śmieszy widza i dlaczego. No dobra, dosyć tych zdań oznajmujących. Myślicie czasem o tym – czy sam śmiech wystarczy, by artystów szanować? Gdy widz wyjdzie ze spektaklu rozbawiony, będzie jednocześnie rozsmakowany i zadowolony? Czy uczucie to zostanie w nim na dłużej? I dlaczego?
Jeśli któreś z Was, jest w stanie odpowiedzieć na te wszystkie pytania – obudzi w nas podziw. Ale czy szacunek?